poniedziałek, 10 października 2011

Janusz Palikot Czarny Koń wyborów...

Wczoraj wszyscy ci, którzy lekceważyli, wyśmiewali, drwili, kpili, cynicznie ignorowali Janusza Palikota, na czele z prof. A. Rychardem i kilkoma czarodziejami marketingu politycznego, musieli przełknąć informację o udanym, a niemal rok zapowiadanym 10. procentowym zwycięstwie w wyborach Jego Ruchu.
Obserwowana przez ten okres bezprecedensowa ignorancja RP przez “specjalistów”, jest smutnym przejawem powierzchowności ich “naukowych” ocen, braku umiejętności perspektywicznego myślenia, postawienia trafnej hipotezy, a także stroszenia profesorskich piórek.
Jak można będąc profesorem politologii nie brać pod uwagę całej sceny politycznej, także tej części która stanowi jej obrzeże, po czym oświadczać z rozbrajającym uśmiechem, że się tego nie przewidywało!!!???
Przez cały okres morderczej walki o głosy, Janusza Palikota i Jego Ruchu nikt nie traktował
poważnie, choć to człowiek nie tylko serio, ale dobrze wykształcony, czytający rocznie więcej książek niż cały sejm razem wzięty, mądry, doświadczony własną werbalizacją zasad nowej dla Polski od 1989 roku ekonomii wolnego rynku, konsekwentny, odważny, uczciwy i co ważne wolny od jedynie słusznej mentalności, która mimo demokratycznego zadęcia wszystkich rządzących, wciąż daje o sobie znać (np. przeszkadzając w przegłosowaniu okręgów jednomandatowych także do sejmu, rozdziału państwa od kościoła, opodatkowania kościoła, zniesienia senatu itd.).
Jego zasłużone zwycięstwo to ziszczona nadzieja tych, którzy mają dosyć wyleniałej i często skompromitowanej, jak nie wieczną niemocą i nieudacznictwem to zwykłymi szwindlami rzekomej “klasy politycznej” lub jak bardziej lubią o sobie mówić na wysokim “c” “elity politycznej”, której po odsunięciu Tadeusza Mazowieckiego, śmierci Bronisława Geremka, Jacka Kuronia, Jana Józefa Lipskiego, Leszka Kołakowskiego czy nie angażowaniu się w życie polityczne Ewy Łętowskiej, Andrzeja Zolla Polska właściwie nie posiada. Władysław Bartoszewski sam nie jest w stanie wypełnić tej luki.
Poza tym Janusz Palikot zwiastuje to o czym w 1989 roku mówił wspomniany wyżej Tadeusz Mazowiecki, że Polska w momencie przełomu nie dorosła do rządów inteligenckich, co przez minione 20. ponad lat wyłącznie się potwierdzało w składzie sejmu, senatu i kolejnych rządów.
Minione lata pokazują też miałkość uprawianej przez poszczególne partie polityki, z których największe “zasługi” ma PiS, który rozdarty między socjalistycznym rozdawnictwem, brakiem spójnego i dalekowzrocznego programu ekonomicznego, nacjonalistyczną antyniemiecką i antyrosyjską fobią, realizował w istocie rzeczy idee państwa policyjnego, łamiąc tym samym podstawowe prawa demokracji. Po katastrofie smoleńskiej ograniczył się wyłącznie do gigantycznego i agresywnego oskarżania pełnego kłamstw wszystkich i wszystkiego w państwie, tym samym tworząc destrukcyjny klimat potęgującej się wzajemnej nienawiści.
Te nieodpowiedzialne i schizofreniczne działania małego, zakompleksionego człowieka aspirującego do roli papieża i dyktatora “w jednym”, miały wyłuskać “prawdziwych” Polaków, “prawdziwych” patriotów, “prawdziwych” katolików, "prawdziwych" demokratów, miały napisać ponownie historię “prawdziwego” ruchu Solidarności, w którym nagrodzonym Noblem liderem miał stać się sam Jarosław Kaczyński, miały stworzyć “prawdziwy” dobrobyt biednym, naturalnie kosztem bogatych, ustanowić Jarosława Kaczyńskiego jedynym magiem i strażnikiem polskiego prawa (czytaj konstytucji) oraz najpewniej głową kościoła.
Tymczasem cały cywilizowany świat przekazując rządy kolejnym wygranym, posiada zaplecze z dobrze wykształconych i tym samym przygotowanych merytorycznie i empirycznie polityków. Są to wykształceni kierunkowo absolwenci prestiżowych uczelni, nie prostacy, którzy omijając konieczną drabinę awansu, zostawiają za progiem gumiaki, wkładają firmowe buty i garnitur, i od razu udają “klasę” polityczną, która miast działać na rzecz państwa w całej jego złożoności i jego długofalowych potrzeb, lobbuje na rzecz swoich i kolesi kieszeni (tzw. “nachapania się”).
W Polsce od 1989 roku na salony władzy wchodzą niestety głównie ludzie przypadkowi.
Brak szkół rzemiosła dyplomatycznego i politycznego oraz nie zatrudnianie absolwentów istniejących studiów skutkuje tym co obserwujemy na co dzień w sejmie, senacie, ministerstwach i innych urzędach publicznych, a także partiach.
Zamiast przygotowanych merytorycznie, mamy nieprzygotowanych społeczników, ludowych i partyjnych trybunów, różnej maści wodzów i niby polityków, znakomicie za to “walczących” o swoje (partykularne) interesy, żerujących na koniunkturalnym populizmie, lobbujących kolesiom nie Polsce, do czego ich zobowiązuje mandat posła czy senatora, w dodatku za pieniądze podatnika!
Prof. Andrzej Zoll powiedział kiedyś, że posłowie nie powinni mieć ambicji pisania ustaw, to powinni zostawić prawnikom, a sami tylko nad dobrym prawem głosować.
W Polsce na razie nikt tych mądrych słów nie wziął pod uwagę, także Prawo i Sprawiedliwość, które wcale obrońcą prawa nie jest, jest za to mistrzem mistyfikacji i rekordzistą nie uznawania wyroków sądowych.
W polskiej polityce najważniejsze od lat jest to, kto komu ostrzej przyłoży, kto używając zasobu słownika wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych pokaże pseudointelektualną przewagę nad przeciwnikiem politycznym i kto kogo - mówiąc bardzo kolokwialnie - “wyrucha”.
Janusz Palikot jest pierwszym, który przeprowadził kampanię całkowicie za własne pieniądze, zaprosił do swego Ruchu oprócz zwolenników swojego programu, także osoby będące w mniejszości określane jako wykluczone, tym samym więc staje się zwiastunem nowej ery w sejmowej rzeczywistości.
Nie grzeszył pychą i nie wykorzystywał w kampanii młodych i naiwnych “aniołków” bo pewnie zbyt poważnie traktuje mandat zaufania, który chciał zdobyć i co Mu się szczęśliwie udało.
Dziś kiedy Jego zwycięstwo stało się, zapewne dla wielu niewygodnym faktem, znów politycy, dziennikarze i różnej proweniencji “fachowcy” usiłują zdeprecjonować Jego sukces, porównując Go m.in. z Andrzejem Lepperem! Ludzie ci chyba znów ignorują fakty.
Aż się prosi napisać do nich słowami Jana Sztaudyngera: “czyż przewidzieć można z góry, co wymyślą kreatury”?
Ja Januszowi Palikotowi życzę szczęścia i wytrwałości w realizacji swojego programu, który jest programem znacznie większej liczby Polaków, niżby to wynikało tylko z wyniku wyborów.
Do jego głoszenia i realizacji potrzebna jest odwaga cywilna, towar deficytowy wśród sejmowych grandziarzy, a którą Pan Palikot na szczęście posiada. Nie będzie Mu łatwo, ale jeśli się nie zniechęci, będzie tak samo konsekwentny jak w kampanii wyborczej i nie wejdzie w towarzyskie układy, za 4 lata - mam nadzieję - zobaczymy efekty Jego i Jego Druhów pracy.
Puentuję także słowami Jana Sztaudyngera:
"Prawda nie boi się cienia, bo nigdy się nie zmienia."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz