niedziela, 28 kwietnia 2013

"Nie ma przypadków. Już 50 lat!" - recenzja druga

Dziennikarz i prezenter Programu 1 i 3 PR oraz Rozgłośni Harcerskiej, Piotr Kaczkowski, 20. marca 2013 roku obchodził 50. lecie pracy przy mikrofonie. Słuchacze już po raz drugi zorganizowali Mu koncert, tym razem w warszawskiej Fabryce Trzciny. W tym celu powołali do życia stowarzyszenie zwykłe pod nazwą Stowarzyszenie Słuchaczy Audycji Piotra Kaczkowskiego, Pan Wojciech Trzciński udostępnił dużą, o świetnej akustyce salę tylko za koszty obsługi, a Artyści zgodzili się wystąpić bezinteresownie, zapewniając, że to dla nich niekłamany zaszczyt. Wydawać by się mogło, że uroczystość ta powinna znaleźć się w czołówce dobowych newsów, szczególnie, że nie do przecenienia jest rola jaką Jubilat odegrał w popularyzacji muzyki. Tymczasem okazało się, że media zarówno publiczne, jak i komercyjne wykazały żenujący brak zainteresowania, nie udało się bowiem zainteresować ich koncertem, a ilość informacji po koncercie na jego temat, które znalazły się tylko w telewizji publicznej była znikoma i tajemnicą poliszynela jest, że była efektem posiadanych przez organizatorów znajomości. Zaistniała sytuacja ukazała bezduszny mechanizm działania mediów dyskwalifikujących znaczące fakty na rzecz sensacji i skandali. Zaproszenia skierowane przez SSAPK do władz Polskiego Radia, prezesa zarządu i przewodniczącego Rady Nadzorczej, przewodniczącego KRRiTu, ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (sic!), premiera i prezydenta pozostały bez odpowiedzi. Trudno to komentować. Nikt z ww. zaproszonych Gości nie pokusił się nawet o przekazanie życzeń Jubilatowi. Ani Polskie Radio, ani pozostałe gremia nie wysiliły się by uczcić jubileusz prezentera znanego z niepowtarzalnego „uśmiechniętego” głosu, nienagannej polszczyzny i ogromnej wiedzy. Sygnalizowany szumnymi reklamowo zapowiedziami na antenie Trójki jubileusz był chaotycznym, wyrwanym z kontekstu żenującym działaniem dyrekcji matecznika Jubilata, nie oddającym nawet w części, by o pełni zapomnieć, zasług Maga Teatru Wyobraźni. Cóż, półwiecze pracy to widocznie za mało by stać się godnym odpowiednio zaaranżowanej uroczystości. A nie wolno zapominać, że dzięki Piotrowi Kaczkowskiemu pokolenia słuchaczy poznały i pokochały muzykę, której dziś z anten radiowych prawie nie słychać. Nie można też zapominać, że niezaprzeczalnie wpłynął na jej percepcję, a Jego radiowa działalnośc bez żadnej przesady nosi znamiona edukacyjnej. Dziś tylko starsze pokolenie pamięta ile radio znaczyło jeszcze 20 lat temu. Ile, mimo prób rozwalenia go, nadal znaczy dziś pokazują właśnie audycje popularnego Kaczora. Powszechna komercjalizacja mediów nie powinna oznaczać porzucenia ponadczasowych wzorców, zwłaszcza gdy dotyczy to radia publicznego, utrzymywanego z abonamentu. W nowej Polsce, tej po 1989 roku obserwuje się nagminny brak szacunku dla autorytetów i profesjonalizmu najwyższej próby, ignorowanie „szkoły” mistrza i ucznia, bezmyślne czytaj: bezwzględne odzieranie z zasług, bowiem wypierając „stare” można „tworzyć” własne prymitywne kody „nowej kultury”. O ile można zrozumieć brak zainteresowania tematem jubileuszu mediów komercyjnych, nastawionych wyłącznie na wpływ gotówki ze skandalizujących tematów, o tyle nie można przejść do porządku dziennego nad zachowaniem zarządzających mediami publicznymi, których ustawowym zadaniem jest popularyzowanie wysokiej kultury, poszanowanie autorytetów, ich wskazywanie i przedstawianie. Fakt, że Piotr Kaczkowski od lat nie pokazuje twarzy, nie powinien zwalniać nikogo z próby zmierzenia się z Jego wielkością. I to powinno zrobić głównie radio, i tytułem przypomnienia zaprosić Go na cykl – nie jedno - spotkań do Programu 3. Godzinny Klub Trójki, prowadzony przez człowieka z Trójką ledwo związanego nie mógł ukazać ani złożoności pracy radiowej na przestrzeni 50. lat, ani specyfiki jego oddziaływania, ani niezaprzeczalnej roli jako przewodnika, autorytetu, eksperta i przyjaciela. Trójka jako słynny „domek” Piotra Kaczkowskiego powinna z okazji jubileuszu przygotować co najmniej miesięczny cykl, w którym przypominałby On sam co ważne, co aktualne do tej pory, czy bezpowrotnie zapomniane oraz, a może przede wszystkim co dla Niego pozostaje najważniejsze, co chciałby zmienić, bo zna materię radiową jak nikt, szanuje tradycję i zasady, a będąc dyrektorem zapewniał słuchaczom dobry program (czytaj misję). Dla wielu z nas Jego audycje stały się elementarzem zróżnicowanego świata muzyki, a poznawane nowe gatunki pozwoliły odkrywać głębsze, często nieznane emocje. Pokazały jak dużo od niej zależy w percepcji i werbalizacji świata, „zapisywaniu” jej na mózgowym dysku i zakamarkach duszy. Ile niezapomnianych wycieczek do wnętrza siebie, ile nowopoznanych stanów duchowych, ile przemyśleń dotąd nieznanych... a to wszystko dzięki audycjom Piotra Kaczkowskiego, który uśmiechniętym brzmieniem głosu uruchamia(ł) głębokie, nieprzewidywalne, niecodzienne, nowe, nieznane, za to rozbrzmiewające harmonią barw i dźwięków emocje. Muzyka wszak nie tylko „łagodzi obyczaje”, ale wyposaża nas w piękno. Warto byłoby o tym przypomnieć w dobie zhamburgeryzowanej kultury i plastikowej muzyki. Warto byłoby docenić znawstwo dziennikarza i nie powszedniejącą chęć przekazania tych wartości. Warto byłoby Mu podziękować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz