wtorek, 28 kwietnia 2009

"Generał Nil" - wstrząsający film o powojennej historii Polski

Wczoraj obejrzałam film "Generał Nil" reżyserii Ryszarda Bugajskiego, mojego ulubionego i moim zdaniem znakomitego reżysera.
Czekałam na niego i bardzo chciałam go zobaczyć, nie sądziłam tylko, że będę jedną spośród - tylko - 8 osób oglądających. Na "Katyniu" płakały całe sale ludzi, którzy dostali dofinansowane z tzw. "socjalnego" bilety, tu w skupieniu, ale ze łzą w oku zamyśliło się ledwie kilka osób...To przeraża jak oddaliliśmy się od naszej historii, jak dalece nie chcemy jej poznawać. "Katyń" był swego rodzaju hamburgerem historycznym i mimo swoich słabości wzbudził znacznie większe zainteresowanie. Cóż...
"Generał Nil" wstrząsnął mną absolutnie, jest perfekcyjnie nakręcony, jak to określiłam dla własnej potrzeby, delikatną kreską, która to kreska swoją delikatnością i wyczuciem, znakomicie i w pełni odkrywa to co wcale nie delikatne, a okrutne i straszne. Ale "takt" tej kreski pozwala nie czuć się wciąganym w grę reżysera z prawdą historyczną, uwiarygadnia to, co trudno sobie dziś naszemu pokoleniu wyobrazić, a co przecież miało miejsce.
Doskonale z intuicją dobrani aktorzy, którzy zagrali koncertowo swoje role, przypominając się przy okazji światu, jednym słowem przy okazji stara dobra polska szkoła aktorska w pełnej okazałości.
Dbałość o szczegóły zarówno scenograficzne, jak i historyczne, poszerzona o mistrzowskie zdjęcia dodaje filmowi punktów za profesjonalizm, tak charakterystyczny dla Ryszarda Bugajskiego.
Nie mogę poszczycić się zbyt dużą wiedzą na temat biografii Generała, bo chodząc do szkoły w latach 50-tych nie uczyłam się o naszych wielkich, ale nie jedynie słusznych bohaterach. Generał pozostaje dla mnie człowiekiem honoru, a któż dziś wie, kto to jest człowiek honoru? A jednocześnie ile się w tym jednym słowie zawiera ważnych spraw, emocji, zachowań, sposobu myślenia i postrzegania świata...
Oglądając ten film wzmaga się tęsknota do tego, co do czasów wojny było normą, o czym dziś pamiętają takie dinozaury jak ja, a młodzi nawet nie rozumieją sensu tego słowa.
Film dla mnie kończy się bardzo wymownie i przejmująco, miałam kiedyś jako dziecko taki sen, który mnie straszy do dziś.
Cenię bardzo pracę Ryszarda Bugajskiego, uważam, że jest niedocenionym polskim reżyserem, podobnie jak Teresa Kotlarczyk. Jego "Przesłuchanie" oglądane przeze mnie na pirackiej kopii w stanie wojennym na zawsze pozostało mi w pamięci jako dzieło artystyczne i historyczne.
"Generał Nil" to kolejne dzieło reżysera, który nie mizdrzy się do widzów, a starannie i z pietyzmem dobiera trudne tematy, realizując je z dbałością o prawdę i dobry smak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz