czwartek, 13 sierpnia 2009

Komitet Miłośników Trójki - rozważań ciąg dalszy

Minęły raptem dwa czy trzy dni od hucznego ogłoszenia na antenie Programu 3 PR powołania do życia Komitetu Miłośników Trójki, a już wczoraj Piotr Baron przedstawił w swojej audycji pierwszą młodą zdolną, którą ponoć warto wyróżnić Trójkowym Znakiem Jakości, inaugurując tym samym trójkową działalność pomocową. Owa młoda, zdolna to jako żywo dość kiepskiej jakości kolejny klon Gaby Kulki, a przedstawiona przez redaktora Barona jako piosenkarka, stwierdziła z wrodzoną sobie wyjątkową skromnością, że to za mało, bo ona pisze jeszcze teksty... Nawiasem mówiąc, kto poza redaktorem Baronem o niej słyszał, gdzie w swojej zapewne długiej karierze śpiewała, by użyć określenia "piosenkarka", tego nie wie nikt.
Piszę o tym dlatego, że od chwili poczęcia KMT zastanawiam się kto ten firmowy znak Trójki będzie przyznawał (przyznaje?), kto będzie (jest?) dysponentem zbieranych pieniędzy, kto zasiądzie w zacnym jury? Publiczna zbiórka pieniędzy z uzyskaną zgodą samego Ministra, nadal pozostaje tylko zbiórką, a nie preliminarzem kontrolowanych wydatków. Można je zatem wydawać jak się chce, na luzie, bez obaw kontroli i ponoszenia konsekwencji, czyli żyć nie umierać, ciesząc się z naiwności wpłacających! Można w tym wielce pojemnym pojęciu „młodzi zdolni” zmieścić wszystkich przyjaciół i znajomych Królika, odwzajemniając się w końcu nie byle jakim nazwiskom wspierającym ten chwytliwy, sprytnie zaplanowany oszukańczy majstersztyk!
Słowem powtórka z rozrywki, czyli dotychczasowego wykorzystywania abonamentu na tzw. misję, której, jak rozumiem, mają służyć owi młodzi zdolni!
Jeśli przyjąć założenie, że w niedługim czasie Pani Magda za niekonieczne godne przejęcie stanowiska dyrektora Programu 3, po prostu z niego wyleci, bo np. Krzysztof Skowroński wygra sprawę w sądzie pracy (jeśli takową założył), bądź zaprzyjaźniona miotła innego reformatora Trójki zechce na tym stolcu posadzić przyjaciela swego Królika, można być pewnym, że ta dęta inicjatywa sama się zwyczajnie rozleci, a pieniądze znalezione w kasie zostaną wydane zgodnie z wydłubanym z nosa nowym i na pewno arcydobrym pomysłem nowego pryncypała tego kiedyś zacnego radia!
Jak pisałam poprzednio, to co słychać na antenie jest zaprzeczeniem trójkowego znaku jakości, bo trudno klon Słonecznej Trójki, tym razem o nazwie Na lato uznać za audycję misyjną. Dziwnie przypomina laskowskie czasy i właściwie straszy perspektywą ich powrotu. Nie ma tu żadnego wytłumaczenia faktem, że to kanikuła, bo osoby w moim wieku, ale i młodsze pamiętają, że do 2000 roku nawet letnie ramówki były prawdziwym znakiem jakości (w czasach jedynie słusznych był to znak jakości "Q" - to jako przypomnienie młodszym słuchaczom).
Obrazu obecnej Trójki, a może już po trosze TrUjki dopełnia głupawa powieść "Nieludzka komedia" czytana przez rozminiętego z aktorskim powołaniem Rafała Mohra, bo to co najlepsze, co misją jest albo się o nią ociera, znów zostało gdzieś po nocy... W dodatku ten Najlepszy z najlepszych, ten który powinien honorowo przewodniczyć wyławianiu perełek, zniknął z anteny. A czy w ogóle ktoś (czytaj Pani Magda, która pierwsza powinna o tym pomyśleć i powiedzieć) brał pod uwagę taki pomysł, poza wykorzystaniem w reklamówce Jego głosu sprzed wielu, wielu lat?
Komitet Miłośników Trójki jest zatem dla mnie bańką mydlaną, której żywot jest ogólnie znany lub może raczej garścią piasku, która chwilę pozostaje w dłoni, po czym przesypuje się przez palce.
Jak ta chwila długo będzie trwać zależy w dużej mierze od prawdziwego oddania (ideowego i finansowego) „wiernych” słuchaczy, a przede wszystkim od rozgrywających szachową polityczną układankę.
I to stanowi smutne ale prawdziwe clou problemu.

1 komentarz:

  1. Oj, oj ile tu jadu. Ile zarzutów. Ile hałasu... rzec by się chciało że o nic. Zarzut numer jeden, że nikt nie słyszał o piosenkarce prezentowanej przez Piotra Barona i że redaktor miał w ogóle czelność nazwać ją piosenkarką. A jak miał mówić? "Osoba wykonująca utwór muzyczny"? Według słownika języka polskiego "piosenkarz" to tyle co "wykonawca piosenki", więc redaktor Baron chyba nie minął się z prawdą? A fakt, że "nikt o niej nie słyszał" jest raczej oczywisty, skoro akcja ma wspierać młodych i zdolnych po to żeby ktoś właśnie mógł o nich usłyszeć. Kolejny zarzut dotyczący jury i ewentualnego promowania przez owo jury krewnych i znajomych. Czy istnieje jakiś jedynie słuszny sposób wyboru jury, który zadowoliłby autorkę tego postu i przekonał o bezstronności wybranych do jego składu członków? A może najpierw wyłonić jury, które następnie wyłoni jury do tejże akcji? (tylko jaką metodą wybrać metodę głosowania...?). A na koniec refleksja ogólna. Jeśli dorośli ludzie z własnej, nieprzymuszonej woli chcą wpłacać swoje własne pieniądze na akcję, która widocznie im się podoba, to... nic innym do tego.

    OdpowiedzUsuń